Pocztówka ze Starobielska – niemy świadek zbrodni

W zbiorach Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych znajduje się cenna karta pocztowa. Została wysłana z obozu specjalnego Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR (Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł SSSR, dalej: NKWD) w Starobielsku, w którym po 17 września 1939 r. izolowano ok. 3,6 tys. oficerów Wojska Polskiego. Prawie wszyscy zostali zamordowani w Charkowie w okresie od kwietnia do maja 1940 r.

Jeńcom Starobielska wolno było wysłać jeden list miesięcznie. Oficerowie, którzy dostali się do niewoli radzieckiej od momentu rejestracji w obozie starali się jak najszybciej nawiązać kontakt z bliskimi i zawiadomić ich o swoim położeniu. W taki sposób postąpił także ppor. Henryk Lange, urodzony w 1909 r., absolwent Państwowej Szkoły Mierniczej i Przemysłu Leśnego w Łomży, powołany do wojska w 1939 r. W trakcie kampanii polskiej służył w 81. Pułku piechoty jako dowódca plutonu. Kiedy tylko władze obozowe udzieliły zezwolenia na korespondencję, ppor. Lange w kilku zdaniach, na formularzu radzieckiej karty pocztowej poinformował o swojej sytuacji matkę – Paulinę Lange, mieszkającą w miejscowości Stawiski, w ówczesnym powiecie łomżyńskim. Zapewne pocztówka wysłana przez ppor. Lange dotarła do domu w czasie świąt Bożego Narodzenia, przysparzając rodzinie wiele radości. Jego bliscy byli prawdopodobnie świadomi, że skąpe informacje na temat warunków panujących w obozie czy też szczegółów dotyczących sytuacji osobistej młodego podporucznika, wynikają z reżimu panującego w radzieckiej niewoli. Jednak nadesłana i ręcznie wypisana kartka pocztowa była dla matki dowodem na to, że jej syn żyje. Oficerowie mieli utrudniony kontakt z rodziną, korespondencja dochodziła nieregularnie lub w ogóle nie była wysyłana przez funkcjonariuszy NKWD. Kartka przesłana przez ppor. Langego do matki w grudniu 1939 r., stała się jedynym materialnym śladem ośmiomiesięcznego pobytu syna w obozie specjalnym NKWD w Starobielsku. Od kwietnia 1940 r., tj. od chwili rozpoczęcia akcji eksterminacyjnej, ani jeden list z tego obozu, który byłby bezpośrednim znakiem życia jeńców, nie dotarł do rodzin i przyjaciół w kraju. Kiedy w kwietniu 1943 r. odnaleziono zwłoki polskich oficerów w Lesie katyńskim, Paulina Lange zwróciła się do Niemieckiego Czerwonego Krzyża (Deutsches Rotes Kreuz), który w trakcie wojny zajmował się poszukiwaniem osób zaginionych, z prośbą o informację, czy wśród odnalezionych szczątków polskich oficerów zidentyfikowano również jej syna. Aby udokumentować pobyt ppor. Langego w niewoli radzieckiej, dołączyła do pisma pocztówkę, wysłaną 1 grudnia 1939 r. ze Starobielska, jedyną, jaką od niego otrzymała. W odpowiedzi NCK zawiadomił, że ppor. Henryka Langego nie ma wśród oficerów odnalezionych w grobach katyńskich. Mimo że wszyscy polscy oficerowie z trzech obozów specjalnych NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie zostali zamordowani w tym samym czasie i na podstawie tego samego rozkazu z 5 marca 1940 r., przez pół wieku nikt nie znał miejsca pochówku jeńców starobielskiego obozu, których szczątki ukryto w lesie w pobliżu Charkowa. Do dziś zachowało się bardzo niewiele jenieckich kart pocztowych i listów z obozów specjalnych NKWD w latach 1939–1940, szczególnie ze Starobielska.

Opis obiektu:
Karta pocztowa na standardowym druku o wymiarach 10 cm x 15 cm. W lewym górnym rogu znajduje się czerwona gwiazda – symbol ZSRR. Na awersie tytuł „Karta pocztowa” w języku rosyjskim i francuskim oraz znaczek pocztowy o wartości 20 kopiejek. Na samym dole dwie kolumny przeznaczone na wpisanie adresu nadawcy w języku rosyjskim i francuskim. Na rewersie bez liniatury znajduje się wiadomość napisana odręcznym pismem przez jeńca. Karta opatrzona jest mało czytelnym stemplem, z datą: grudzień 1939 r.

Oprac. Bartosz Janczak

wstecz