Koniec wojny w Murnau. Dziennik kpt. Zygmunta Kokocińskiego

W zbiorach Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych znajdują się pamiątki kpt. Zygmunta Kokocińskiego przekazane przez jego krewną Marię Beczkiewicz. Jedną z nich jest niewielkich rozmiarów dziennik opisujący codzienną egzystencję Polaków w ostatnich tygodniach funkcjonowania Oflagu VII A Murnau, a także w ośrodkach wojskowych formowanych już po wyzwoleniu.  

Zygmunt Kokociński urodził się 19 lutego 1901 r. w wielkopolskim Kościanie. Nauki pobierał w szkołach w Poznaniu i Środzie, by ostatecznie ukończyć poznańskie gimnazjum humanistyczne im. Św. Marii Magdaleny. W latach 1915–1918 uczestniczył w tajnych kółkach samokształceniowych Towarzystwa Tomasza Zana (TTZ), a także był zastępowym w konspiracyjnej drużynie harcerskiej im. Romualda Traugutta w Poznaniu. Brał udział w powstaniu wielkopolskim w kompanii skautowej Wincentego Wierzejewskiego, na bazie której utworzono 1 Pułk Strzelców Wielkopolskich. Swoje dorosłe życie poświęcił służbie wojskowej – 1 października 1919 r. zgłosił się ochotniczo do Wojska Polskiego. Następnie ukończył Wielkopolską Szkołę Podchorążych Piechoty w Poznaniu. Jako oficer dowodził kompaniami w: 63 Pułku Piechoty w Toruniu, 69 Pułku Piechoty w Gnieźnie i 22 Pułku Piechoty w Krakowie, a także był instruktorem i wychowawcą w szkołach podoficerskich. 27 listopada 1930 r. w kościele parafialnym w Lisewie (w okresie służby w Szkole Podoficerów Zawodowych Piechoty w Grudziądzu) zawarł związek małżeński z Emilią z domu Głazik. Awans na stopień kapitana otrzymał 19 marca 1937 r. W czasie wojny obronnej 1939 r. zajmował stanowisko zastępcy kwatermistrza w sztabie 6 Dywizji Piechoty. Dostał się do niewoli 20 września 1939 r. pod Ulowem koło Tomaszowa Lubelskiego. Jako jeniec numer 15119 przetrzymywany był w Oflagu VII A Murnau, gdzie pełnił funkcję adiutanta i tłumacza płk. Józefa Koryckiego tj. najstarszego obozu (1940–1942) oraz głównego męża zaufania obozu (1940–1945). Po wyzwoleniu zajmował się organizowaniem byłych jeńców wojennych w polskich ośrodkach wojskowych. Do Polski wrócił 29 marca 1946 r. Jako przedwojenny oficer Wojska Polskiego nie mógł znaleźć pracy. Zaczął także podupadać na zdrowiu. Zmarł przedwcześnie, 9 maja 1955 r. i spoczął na Cmentarzu Jeżyckim w Poznaniu.

Notatnik, w którym kpt. Kokociński prowadził swoje zapiski umieszczony jest w twardej okładce. Na pierwszej jego stronie znajduje się pieczęć właściciela: ADIUTANT OBOZU Z. KOKOCIŃSKI KPT wraz z odręcznym podpisem wykonanym ołówkiem. W dzienniku opisane są wydarzenia z życia kapitana od 1 kwietnia 1945 r. do 15 marca 1946 r., które można wyodrębnić w dwa okresy: ostatni etap pobytu w oflagu do momentu wyzwolenia oraz organizowanie życia już w nowych warunkach. Na końcu notatnika znajduje się spis oficerów 6 Dywizji Piechoty przetrzymywanych w Oflagu VII A Murnau.

W kwietniu 1945 r. jeńcy Oflagu VII A Murnau śledzili wiadomości dotyczące działań wojennych na froncie, spodziewając się rychłego opuszczenia obozu. Kapitan Kokociński w notatce z 5 kwietnia relacjonował: Przygotowuję bagaż marszowy: tornister i chlebak z 1939 r. Wszystkie listy oprócz od Miluśki – spaliłem, a 6 kwietnia z kolei zanotował: Posegregowałem graty i zrobiłem próbę pakowania się. Czy daleko bym zaszedł? Wykonałem napisy olejną farbą na walizce. Jestem gotów do opuszczenia obozu i wyjścia z niewoli!!! Dni niepewności co do ewentualnego wymarszu z obozu wypełnione były również częstymi alarmami przeciwlotniczymi. 20 kwietnia kapitan zastanawiał się: Jest prawie pewnym, że nas stąd nie ruszą, a przekażą nas aliantom, oby tak było jak najprędzej. Dokąd nas losy pognają jeszcze? Francja, Szkocja, Bliski Wschód a może Kanada?

Na wielu kartach dziennika pobrzmiewa także uciążliwa tęsknota za bliskimi. 12 kwietnia kapitan napisał: Strasznie mnie martwi brak wiadomości od Miluśki i Moich. Stale myślę o mojej jedynej i najdroższej żonusi. Boże, jutro 15 lat jak żeśmy się zaręczyli. Miluś tęsknię i całuję. Istotną część zapisków z kolejnego dnia poświęcił wspomnieniu dnia zaręczyn, wyrażając wielką wdzięczność ukochanej za obdarzenie go miłością. 16 kwietnia w chwili zwątpienia kpt. Kokociński zanotował: Zdaje się, że wiecznie będziemy tutaj siedzieć. Już trudno wytrzymać. Tęsknota za Miluśką, za innym życiem coraz większa i trudna do zniesienia. Brak mi Mili bardzo.

Z racji pełnienia funkcji w samorządzie jenieckim kpt. Kokociński w swoich zapiskach poruszał również kwestie kontaktów polskich jeńców z przedstawicielami niemieckiej komendy obozu. Na przykład 23 kwietnia komendant oflagu gen. Alfred Hans Petri, który stracił dużo ze swej pewności, zapewnił, że do ewakuacji nie dojdzie, a obóz zostanie przekazany aliantom. Niezależnie od pogłosek polscy jeńcy intensywnie przygotowywali się do likwidacji obozu, w tym też kpt. Kokociński, który był mocno zaangażowany w prace dotyczące akt kancelaryjnych: część z nich była pakowana, a część palona. Ponadto do oflagu cały czas docierały paczki czerwonokrzyskie, w tym dostarczone zostały wagony z przesyłkami, które nie mogły być już doręczone do innych obozów. W samym Murnau poprawiło to wyraźnie trudną sytuację związaną z brakiem żywności. Kapitan Kokociński obserwował także działania ewakuacyjne prowadzone przez władze obozowe oraz ucieczkę okolicznej ludności cywilnej. 27 kwietnia napisał: Na szosie ruch duży. Idą grupki rannych, auta sanitarne całe kolumny, uciekinierzy z tobołami, pieszo, na wozach i rowerach, zupełnie obrazek jak u nas. W obozie tuż przed zbliżającym się wyzwoleniem jeńcy otrzymywali depozyty, w tym gotówkę i skonfiskowane książki. Wtedy w oflagu umieszczony został holenderski porucznik, jeniec wojenny, któremu przy pomocy polskiej ludności udało się zbiec z obozu w Lesznie. Został jednak schwytany nad Jeziorem Bodeńskim i przez dwa miesiące był przetrzymywany przez gestapo. Polscy jeńcy wojenni w Murnau przyjęli go serdecznie.

28 kwietnia kpt. Oswald Pohl z komendy obozu przekazał klucze do kancelarii i magazynów ppłk. Franciszkowi Kubickiemu, mężowi zaufania obozu. Kapitan Kokociński zapisał: Ja likwiduję kancelarię obozu i urządzam kanc. Kdy Garniz. gdzie jestem I. adiutantem. Przygotowania do przyjęcia aliantów w pełnym toku. Chorągwie przygotowane. Orkiestra ofic. ćwiczy różne hymny narodowe. Jesteśmy właściwie już wolni, gdyż Niemcy stoją co prawda na budkach ale amunicji nie mają. Są grzeczni do przesady. W dzienniku przy dacie notatki z 29 kwietnia kapitan dopisał i podkreślił czerwonym kolorem: Jesteśmy wolni! Dalej przywołał najważniejsze wypadki z dnia wyzwolenia: zwiadowczy przelot amerykańskiego samolotu nad obozem, postrzelenie poddającego oflag kpt. Pohla przez funkcjonariuszy SS oraz śmierć w wyniku zranienia rykoszetem stojącego przy drutach wraz z innymi jeńcami ppor. Alfonsa Mazurka, przybycie czołgów i pierwszy kontakt z żołnierzami amerykańskimi. Autor dziennika obserwował  te wydarzenia stojąc w bramie obozu. Był to: Najradośniejszy dzień w naszym życiu jenieckim. Padaliśmy sobie w objęcia i całowali. Dużo czasu na świętowanie nie było, ponieważ jeszcze tego samego dnia oficerowie zaangażowani w działalność samorządu jenieckiego musieli zintensyfikować prace nad tworzeniem powojennego ośrodka wojskowego. Ten pamiętny dzień kpt. Kokociński zakończył wpisem: Miluśka jestem wolny i Bogu dziękuję, że mi dał przetrwać i że nie dostałem ja od tej bojówki, a byłem tuż tuż, parę kroków.   

Od momentu oswobodzenia kpt. Kokociński w dzienniku opisywał sprawy związane z likwidacją byłego obozu i organizowaniem komendy garnizonowej, kiedy to jego dni wypełniała przede wszystkim wielogodzinna praca. Pojawiały się oczywiście trudności: Trzeba znosić dużo przykrości, bo kompetencje nie są jasno określone, a powtóre wszyscy z przyzwyczajenia 5½ letniego do Kokocińskiego – on załatwi. W notatniku przedstawione zostały tak istotne kwestie jak: sytuacja w mieście, zachowanie Amerykanów i stosunki z nimi, aprowizacja, zachowanie się byłych jeńców wojennych, wprowadzanie różnego rodzaju zarządzeń i ograniczeń przez amerykańskie władze okupacyjne, wizytacje generałów (m.in. Tadeusza Bora-Komorowskiego i Władysława Andersa), uroczystości patriotyczne i religijne, życie kulturalne, kontakty z żołnierzami Armii Krajowej. Wolny czas kpt. Kokociński wykorzystywał na długie spacery po okolicy, której krajobraz i przyroda przypadły mu do gustu. Miał nadzieję, że w przyszłości przywiezie w to miejsce żonę. Uczęszczał również na msze święte do kościoła farnego dla Polaków.

W notatce z 8 maja, czyli dnia zakończenia wojny odnośnie przyszłości zapisał: Mój Boże, jeńcy wszystkich narodowości mają gdzie wracać, tylko my Polacy jeszcze nie wiemy, czy w Ojczyźnie nie okrzykną nas zdrajcami. Kilka dni później po szczerym przemówieniu gen. Andersa skomentował: […] sytuacja nasza nie przedstawia się różowo. Wojna się skończyła, a my do kraju wrócić nie możemy, gdyż czeka nas tam albo grób, albo zesłanie w głąb Rosji. Kapitana ogarnęło wtedy zwątpienie czy kiedykolwiek ujrzy jeszcze ukochaną żonę, od której wciąż nie miał żadnej wiadomości. Na kolejnych kartach dziennika dużo miejsca poświęcił sprawie powrotu do kraju, zastanawiał się również nad życiem na emigracji. Zapisał między innymi takie zdanie: Jestem w głębokiej rozterce duchowej. Serce ciągnie do kraju, a rozum mówi, że nie można. Był rozżalony, ponieważ dla ojczyzny poświęcił się całkowicie. Negatywnie oddziaływało również na jego psychikę przebywanie wciąż w tym samym miejscu od sześciu lat. Niezbędna więc była zmiana otoczenia. Kapitan zdołał opuścić Murnau 13 lipca 1945 r. W dzienniku, w którym od końca czerwca jest już coraz mniej notatek, dosyć zwięźle opisał swoją służbę w organizowanych przy armii amerykańskiej Polskich Zgrupowaniach Wojskowych (Kirtorf i Mannheim-Käfertal), a następnie w Polskiej Kompanii Wartowniczej G-369 Mannheim-Schönau.

W lutym 1946 r. w życiu kapitana miały miejsce dwa znaczące wydarzenia, mianowicie 8 lutego po przeszło rocznym milczeniu otrzymał list od ukochanej Emilii napisany 26 listopada 1945 r. Z kolei 16 lutego przyjechał do niego kolega z niewoli kpt. Zygmunt Strękowski, który poprzedniego dnia w radiu usłyszał taki komunikat: Mila Kokocińska prosi męża o szybki powrót. Kraków-Bronowice. Wiedząc, że ma do kogo wracać, natychmiast podjął działania w celu jak najszybszego wyjazdu do kraju.

Zapiski prowadzone przez kpt. Zygmunta Kokocińskiego są cennym źródłem wiedzy na temat ostatnich tygodni niewoli polskich oficerów w Oflagu VII A Murnau oraz ich pierwszych miesięcy na wolności. Dużą wartość stanowi to, że autor obserwował ważne dla społeczności jenieckiej wydarzenia z perspektywy osoby bezpośrednio zaangażowanej w prace samorządu jenieckiego i grupy likwidującej obóz, a także włączonej w działalność powojennych ośrodków wojskowych. Dziennik jest także zapisem rozterek i dylematów, które targały jego autorem w trudnym okresie powojennego chaosu, naznaczonego tęsknotą za żoną i niepewnością, co do dalszych losów.  

Opis obiektu

Dziennik kpt. Zygmunta Kokocińskiego umieszczony w twardej oprawie zawierający notatki sporządzone ołówkiem w latach 1945–1946

Wymiary: 11,7 cm x 8 cm x 2 cm

Numer inwentarzowy: CMJW II-1-820

Oprac. Krzysztof Harupa

wstecz