Zwycięstwo Maorysów w Lamsdorf

Religia, sport i jedzenie. Tak jeńcy wojenni walczyli o własną tożsamość.

W Wielkanoc 1943 roku w finale międzynarodowych rozgrywek rugby w obozie jenieckim Lamsdorf (dziś Łambinowice) Maorysi zwyciężyli Nową Zelandię 3 do 0, a zwycięskie punkty zdobyli przez przyłożenie (kto wie, ten wie). W międzynarodowych rozgrywkach uczestniczyło 7 reprezentacji złożonych z żołnierzy armii różnych narodów tworzących wówczas Imperium Brytyjskie (Anglicy, Szkoci, Irlandczycy, Walijczycy, Australijczycy, Nowozelandczycy, Maorysi) oraz drużyna Południowej Afryki). - To nie była dla nich tylko forma rywalizacji. Jeńcy byli miłośnikami sportu, chcieli w ten sposób wrócić do czasu, kiedy byli na wolności. Cieszyli się, że mogą grać i kibicować swoim drużynom - mówi dr Anna Wickiewicz, kierownik Działu Edukacji i Wystaw Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych.

PÉTANQUE, KRYKIET, RUGBY

Rugby było grą bardzo popularną wśród brytyjskich jeńców obozu Lamsdorf – sformowano tam aż 20 siedmioosobowych drużyn. Jeszcze bardziej popularny był krykiet – narodowa gra Brytyjczyków. Jeńcy w Stalagu VIII B Lamsdorf przygotowali na terenie obozu aż trzy boiska do tej gry (dziś w lesie między Sowinem a Łambinowicami). Popularne były także inne sporty: boks, lekkoatletyka, koszykówka, siatkówka i oczywiście piłka nożna. Wśród jeńców byli znakomici sportowcy, którzy w czasie pokoju byli reprezentantami swoich krajów w krykiecie czy w piłce nożnej.

- Popularne były także gry stolikowe: brydż, szachy, warcaby. Ich zwolennikami byli przede wszystkim Polacy i Anglicy - mówiła A. Wickiewicz podczas spotkania w łambinowickim muzeum pt. „Rugby, pétanque, tiramisù, czyli o pielęgnowaniu tradycji w niewoli”, które odbywało się w ramach opolskich obchodów Europejskich Dni Dziedzictwa oraz cyklu kulturalnego Łambinowickie Spotkania Muzealne. - Z kolei w każdym szanującym się obozie jeńców francuskich oprócz boiska do piłki nożnej czy siatkówki musiał powstać bulodrom, czyli pole do gry w bule, której uproszczona i równie popularna wersja nazywa się pétanque. To nie tylko sport, ale też forma rozrywki towarzyskiej - mówiła Regina Chojna, pracownik Działu Archiwum CMJW.

ABSOLUTNIE SZALENI

Rozgrywki budziły wśród jeńców wspomnienia chwil na wolności i ojczystego kraju, ale także prawdziwe emocje. Na finałowe mecze wynoszono z baraków stoły i ustawiano z nich prowizoryczne trybuny. Temperatura kibicowania i poziom meczów były tak wysokie, że wzbudzały zainteresowanie nawet strażników obozowych, którzy mieli pilnować graczy i kibiców. W jednym ze szpitali jenieckich II wojny odwiedzający go delegat organizacji humanitarnej ze zdumieniem zauważył, że lekarz i kapelan przerwali z nim rozmowę, ponieważ musieli... wyjść na mecz piłki nożnej. Rozgrywany zimą, w śniegu przez 22 … jeńców chorujących na gruźlicę. „Brytyjczycy muszą być absolutnie szaleni. Musieliby być obłożnie chorzy, żeby nie grać w piłkę. Ale spróbuj ich nauczyć obierać ziemniaki. To niemożliwe!" - zanotował uwagi komendanta obozu ów delegat.

GŁÓD NIE TYLKO CHLEBA

Oczywiście z tego fragmentarycznego obrazu nie należy wyciągać wniosku, że życie jeńców wojennych w niemieckich obozach upływało na radosnych rozgrywkach sportowych. Taki obraz swobodnej aktywności jeńców – również kulturalnej (teatry, zespoły muzyczne etc.) - starała się szerzyć niemiecka propaganda. Jednak to nieprzezwyciężalna potrzeba podtrzymywania własnego dziedzictwa kulturowego dawała o sobie znać również - a może przede wszystkim - w warunkach niewoli.

O roli religii w podtrzymywaniu ducha i poczucia własnej tożsamości czytelników „Gościa” przekonywać nie trzeba. - Czas niewoli pozwalała przetrwać wiara i praktyki religijne. Jeńcy, zwłaszcza Polacy, starali się praktykować swoją wiarę. Dlatego w obozach powstawały ołtarze z elementami patriotycznymi – podkreśliła Anna Wickiewicz. Polacy najuroczyściej ze wszystkich nacji obchodzili Boże Ciało – nawet z procesjami do czterech ołtarzy.

Jednak pierwszą, podstawową potrzebą w obozach jenieckich było zaspokojenie głodu. Właśnie chleba jeńcom często brakowało. Ale nawet przy zaspokajaniu tej stojącej u dołu hierarchii potrzeby ludzkiej dawało znać o sobie przywiązanie do domu, rodziny, ojczyzny. Włosi w listach prosili o przysyłanie im makaronów, fig, orzechów, Francuzi o pasztety, Brytyjczycy dostawali w paczkach żywnościowych Czerwonego Krzyża jajka w proszku - bez jajecznicy przecież angielskiego śniadania nie ma. - Jeńcy w niewoli zostali sprowadzeni do numeru. Ale mimo to udało im się podtrzymać własną tożsamość narodową i kulturową – puentowała R. Chojna.


Źródło:
Gość Niedzielny Opolski, nr 37/1536, 17 września 2023, str. VI

wstecz