Trudne dni niewoli

O polskich żołnierzach, którzy jako jeńcy wojenni trafili w 1939 r. na Śląsk, opowiadał Bartosz Janczak z CMJW w Łambinowicach.

Najwięcej trafiło ich do obozu w Lamsdorf. Utworzono go pod koniec sierpnia, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Pierwszy jeniec trafił tam już 3 września 1939 roku. Przybyły dwa dni później transport liczył już prawie tysiąc osób. Byli wśród nich oficerowie, podoficerowie i szeregowi, a nawet kilku cywilów. Byli to głównie żołnierze z Armii Kraków i Armii Łódź, ci, którzy odpierali pierwsze uderzenia niemieckiej ofensywy – w bitwie pod Mokrą (1 września), w rejonie Częstochowy, w bitwie o Pszczynę czy Katowice. W październiku było już 6,5–7,5 tys. jeńców – opowiada Bartosz Janczak z Działu Naukowego Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach. Wykład „Żołnierze Wojska Polskiego i jeńcy wojenni na Górnym Śląsku w 1939 r.” był częścią obchodów upamiętniających 78. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Wcześniej przed pomnikiem Martyrologii Jeńców Wojennych w Łambinowicach złożono kwiaty i znicze.

Los jeńca

Obóz ten znajdował się na terenie dawnego obozu artyleryjskiego z czasów I wojny światowej. Tu szkolili się dawniej pruscy, a potem niemieccy żołnierze w czasie kolejnych wojen (prusko-francuskiej i I światowej) przetrzymywano tu jeńców, stąd istniała już infrastruktura. Pierwotnie był to obóz przejściowy (Dulag VIII B Lamsdorf) i większość polskich żołnierzy szybko rozsyłano do innych oflagów i stalagów. Łącznie przez obóz Lamsdorf przeszło ok. 43 tys. żołnierzy z kampanii polskiej 1939 roku. Wśród internowanych cywilów, którzy znaleźli się w łambinowickim obozie, była też po aresztowaniu 19 września 1939 r. grupa franciszkanów z Niepokalanowa z o. Maksymilianem Marią Kolbem. Po kilku dniach zostali wysłani do obozu koncentracyjnego w Amtitz i obozu w Ostrzeszowie. Dopiero na początku października obóz przejściowy przekształcono w stały dla szeregowców i podoficerów (Stalag VIII B Lamsdorf).

Złamane traktaty

Warunki w obozie, zwłaszcza na początku, były trudne, choć nieporównywalnie lepsze niż mieli ci, którzy dostali się do niewoli sowieckiej. Jeńcy Lamsdorfu mieszkali w barakach i namiotach, podoficerowie i szeregowi musieli pracować w pobliskich gospodarstwach rolnych, w leśnictwie albo rozbudowywać obóz. Z tej grupy wyławiano osoby należące do mniejszości narodowych i etnicznych – los Żydów i Cyganów bywał tragiczny, bo trafiali do obozów zagłady, natomiast Ukraińców po przeszkoleniu kierowano na Wschód, by przekonywali rodaków do III Rzeszy, często też zarządzali na niższych szczeblach w obozie. – Działania niemieckie były dla tych żołnierzy szokiem. Trafiając do niewoli na początku wojny, nie zdawali sobie sprawy, co to jest ideologia nazistowska – wcześniej nie było przecież łapanek, mordów, obozów koncentracyjnych. Oni myśleli, że będą przestrzegane warunki konwencji genewskiej i że ta izolacja nie będzie długa. Dla niektórych po wrześniowych walkach była to chwila oddechu, mimo trudnych warunków – tłumaczy historyk. Stąd w 1939 r. ucieczki nie były częste, bo działalność konspiracyjna nie była jeszcze rozwinięta, ryzyko złapania i wynikające z tego represje duże, a traktowanie przez wielu niemieckich gospodarzy nie takie złe – mimo wytycznych, by się nie spoufalali i trzymali jeńców krótko. Pomagały też przetrwać listy i paczki przesyłane przez bliskich oraz organizacje charytatywne.

Nie tylko Lamsdorf

Spora część, bo 810 oficerów Wojska Polskiego trafiła m.in. z łambinowickiego obozu przejściowego do oflagu utworzonego z byłego szpitala psychiatrycznego w Kluczborku. – W cywilu byli oni inżynierami, artystami, prawnikami, i potrafili w krótkim czasie pobytu tam zorganizować sobie święta, działalność kulturalną i oświatową. Ale już w połowie 1940 r. ten oflag zlikwidowano – opowiada Bartosz Janczak. Wtedy też większość polskich jeńców skierowano do obozów w głębi Rzeszy. Oficerowie trafiali najczęściej do oflagu VII A Murnau w Bawarii, II C w Woldenbergu albo II D Grossborn (Pomorze) czy VI B Düssel. Wielu, zwłaszcza niższych rangą, zmuszono do zrzeczenia się statusu jeńca i kierowano pod „opieką” gestapo jako robotników przymusowych do prac np. w przemyśle, także zbrojeniowym. Nie będąc jeńcami, za najmniejsze przewinienia trafiali do obozów koncentracyjnych. A w miejsce Polaków do obozu w Lamsdorf przywieziono jeńców z armii francuskiej, belgijskiej, jugosłowiańskiej, greckiej i amerykańskiej, a także żołnierzy Armii Czerwonej.


Źródło:
http://opole.gosc.pl/doc/4163835.Trudne-dni-niewoli

wstecz