Tatusiu, kiedy wrócisz?

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia - czas, który spędzamy wśród najbliższych, ciesząc się z rodzinnych spotkań i miłej atmosfery. Kończy się jubileuszowy rok 100. rocznicy odzyskania niepodległości Polski. Warto pamiętać, że ci, którzy walczyli o nasz niezależny byt przed stu laty, a także w czasach II wojny światowej, na ołtarzu Ojczyzny składali nie tylko swoje zdrowie i życie, składali także najdroższe uczucia. Uzyskanie wolności okupione było cierpieniem, rozłąką z rodzinami i wielką tęsknotą zarówno żołnierzy i oficerów, jak i matek, żon oraz dzieci ...

Wystawa, którą warto zobaczyć

Zapraszam Państwa na wystawę do Starostwa Powiatowego w Ożarowie Mazowieckim (ul. Poznańska 133/135). Tam, na I piętrze, do 24 stycznia, można obejrzeć ekspozycję pt. „Tatusiu, kiedy wrócisz? - polskie rodziny w latach II wojny światowej”. Zobaczycie Państwo autentyczną korespondencję z czasów wojny: listy pisane przez dzieci i odpowiedzi ojców uwięzionych w stalagach, oflagach i obozach sowieckich. Listy są ocenzurowane przez władze obozowe, niczym stygmaty widać na nich pieczęcie (geprüft). W ich treści czytelnicy znajdą niedomówienia - nie o wszystkim przecież można było pisać w realiach wojny. Nie ocenzurowano jedynie uczuć, emocji i tęsknoty, którą powodowała rozłąka i właśnie te emocje, widoczne są także dziś, po tak wielu latach.

Treść listów przemawia do zwiedzających tym bardziej, że na wystawie pokazano portrety uwięzionych żołnierzy i oficerów, a także dziecięce buzie z czasów wojny. Dzieci czekały na swoich ojców ponad 5 lat, czasem nawet dłużej. Wiele z nich nie doczekało się ich już nigdy i obozowy list był dla dziecka jedynym materialnym świadectwem miłości ojca i pozostaje często do dziś w domowych archiwach, stanowiąc niezwykle wzruszającą pamiątkę wojennych czasów, a nawet rodzinną relikwię.

Wojna zmieniła w sposób nieodwracalny życie polskich rodzin, rozdzielając w dramatyczny sposób najbliższe osoby. Listy pozostawały przez lata jedynym łącznikiem rodzinnych więzi. Warto wiedzieć, że w 1939 r. do niewoli niemieckiej dostało się ok. 420 tys. żołnierzy Wojska Polskiego, a do niewoli sowieckiej ok. 240 tys. Ilu z nich wróciło? Ilu sprzyjał los na tyle, aby po latach rozłąki połączyć rodzinę na nowo? Czy zerwane więzi dały się zespolić na zawsze? Dziś nie znajdziemy odpowiedzi na te pytania. Pewne jest jednak, że straconych lat i rozstania nic nie mogło zastąpić, nawet jeśli udało się przeżyć obóz jeniecki w miarę znośnych warunkach.

2 listy i 2 kartki miesięcznie ...

Konwencja genewska gwarantowała jeńcom wojennym prawo do wysyłania do swoich krewnych i znajomych dwóch listów i dwóch kartek miesięcznie. Korespondencja mogła być wysyłana do okupowanej Polski i innych państw, jednak w toku wojny ulegało to zmianom na niekorzyść jeńców. Np. od 1941 r. zakazano utrzymywania kontaktów z osobami na terenie ZSRR.

Listy otrzymywane z domów niosły jeńcom nadzieję i siłę do przetrwania niewoli. W słowach pisanych od rodzin spodziewali się znaleźć otuchę i wsparcie, którego w warunkach zniewolenia byli pozbawieni. To dlatego właśnie listy do żon i dzieci, choć reglamentowane i poddawane wnikliwej kontroli, są autentyczne i przez to bardzo cenne. Ojcowie bardzo pragnęli uczestniczyć w dorastaniu dzieci, nie mieli takiej szansy. Z drugiej strony żony troszczyły się o zachowanie relacji między nieobecnymi ojcami a dziećmi, dzięki temu właśnie do obozów trafiały wzruszające rysunki i kartki napisane nieporadnymi dziecięcymi rączkami.

Jeńcy, którzy trafili do niewoli niemieckiej w kampanii wrześniowej 1939 r. przebywali za drutami 5 lat. Wielu z nich wróciło do rodzin. Inaczej niż ci, którzy zostali uwięzieni w Związku Radzieckim, w obozach specjalnych NKWD - w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Oficerowie Wojska Polskiego nie podejrzewali, jak tragiczny będzie ich los, stąd korespondencja z rodzinami zawiera raczej słowa nadziei niż rozpaczy. Ustalone przez władze sowieckie zasady korespondencji stanowiły, że jeńcy mogą wysyłać i otrzymywać po jednym liście miesięcznie. Było to zdecydowanie zbyt mało, o czym informowano władze obozowe w kolejnych, pozostających bez odpowiedzi petycjach. Jednocześnie korespondencja, podobnie jak po stronie niemieckiej, była uważnie sprawdzana i cenzurowana. Zgromadzone w ten sposób adresy posłużyły władzom radzieckim do odnalezienia rodzin polskich oficerów i deportacji ich w głąb Związku Radzieckiego i na Syberię. ileż ich zmarło tam z głodu i wycieńczenia ...

Listy z grobów ...

W połowie marca 1940 władze radzieckie wstrzymały ruch pocztowy z obozami specjalnymi. Przestała od nich przychodzić korespondencja, a listy i kartki wysłane do jeńców wracały do nadawców. Brak kontaktu wzmagał niepokój rodzin, które próbowały zdobyć informację za pomocą Czerwonego Krzyża. Dopiero jednak w 1943 r. władze niemieckie ujawniły przerażającą prawdę, że w lesie katyńskim znajdują się groby jeńców z Kozielska, zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 r. Przy jednym z ciał znaleziono list, pisany dziecięcą ręką: "Tatusiu Kochany! Najdroższy! Czemu nie wracasz? [ ... ] Do szkoły teraz nie chodzę, bo zimno. Jak wrócisz ucieszysz się na pewno, że mamy nowego pieska ... "

Babicki wątek na wystawie

27 września 1939 r. żołnierze i oficerowie bohaterskiego III batalionu 26 pułku piechoty, broniący pozycji Babice-Boernerowo w kampanii wrześniowej dostali się do niewoli niemieckiej. Ich dowódca mjr. Jacek Decowski wspominał, że z całego etatowego batalionu - około 900 ludzi, (trzykrotne uzupełnienie po 150-200 osób) do niewoli dostało się niespełna 300 żołnierzy. Sam major razem z innymi oficerami został uwięziony w oflagu IVb, a potem w oflagu VIIA w Murnau, gdzie zmarł w 1943 r. na atak serca. Na wystawie zobaczymy plansze ukazujące historyczne zdjęcia z oflagu w Murnau. Oficerowie mieli tam znośne życie, pozwalano im na prowadzenie różnorodnych zajęć, warsztatów, kursów językowych i naukowych, działała obozowa kaplica i zaimprowizowany teatr, w którym występowali jeńcy. Major Decowski także pisał listy do swojej rodziny- do żony i synka. Wnuk majora Mariusz Decowski wspominał, że był ich spory pakiet w domu. Niestety, zostały kilka lat temu przez kogoś ukradzione, pokazały się podobno oferowane do sprzedaży na jednym z portali internetowych i ślad po nich zaginął. Jeśli ktoś zna los, choć jednego z listów majora Decowskiego, prosimy o kontakt z redakcją. Może uda się wspólnie uratować pamiątkę naszej historii?

Zapraszam serdecznie na wystawę do gmachu Starostwa Warszawskiego Zachodniego, w godzinach pracy urzędu. Nasze drogi do wolności, to nie tylko bohaterskie bitwy i potyczki, to także dzieje zwykłych polskich rodzin ...

Wystawa została przygotowana przez pracowników naukowych Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu. Koncepcja i scenariusz: Iwona Cichoń, Krystyna Duda, Ewelina Klimczak, Renata Kobylarz-Buła, Beata Madej, Anna Wickiewicz. Aranżacja Plastyczna: Marek Krajewski. Redakcja stylistyczno-językowa: Aleksandra Domka-Kordek. Za sprowadzenie wystawy do gmachu starostwa powiatowego serdeczne podziękowania składamy Pani Dyrektor CMJW dr Violetcie Rezler- Wasielewskiej.

Za umożliwienie ekspozycji w Starostwie dziękujemy Panu Staroście Janowi ŻycWińskiemu. Wystawę zorganizował Marcin Łada wiceprezes ZG ZOR RP.


Źródło:
Gazeta Babicka, nr 12 (268), grudzień2018/styczeń 2019, str. 38-40

wstecz