Polacy i Niemcy w byłym obozie

Polscy i niemieccy żołnierze co roku wspólnie pracują na terenie byłego obozu jenieckiego w Łambinowicach.

To ma pomóc przezwyciężać stereotypy i uczyć szacunku dla przeszłości. Działa?

Historia Łambinowic jako miejscowości "obozów" sięga XIX w. Podczas wojny prusko-francuskiej (1870-1871) był tu obóz jeniecki dla żołnierzy francuskich. W czasie I wojny światowej więziono tutaj jeńców pochodzących z krajów ententy, głównie z Rosji, Rumunii, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii i Belgii. W latach 1939-1945 przez tutejsze obozy przeszło ok. 300 tys. żołnierzy kilkudziesięciu narodowości w tym pochodzących z kolonii brytyjskich i francuskich. Przebywali tutaj również powstańcy warszawscy, a w początkowym okresie nawet jeńcy cywilni, wśród których był m.in. św. Maksymilian Kolbe. Koniec wojny nie oznaczał końca cierpienia. W lipcu 1945 r. zorganizowano w Łambinowicach obóz dla czekającej na przesiedlenie ludności niemieckiej. Spełniał on rolę obozu wysiedleńczego, karnego i pracy i był pod nadzorem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Niemodlinie.

Przeszłość lekcją dla przyszłości

Co roku żołnierze Wojska Polskiego z 10. Opolskiej Brygady Logistycznej oraz żołnierze Bundeswehry w Kaiserslautern wspólnie pracują na terenie byłego obozu jenieckiego w Łambinowicach. Oczyszczają pozostałości infrastruktury obozowej, tworzą nowe ścieżki i trakty komunikacyjne prowadzące do obiektów poobozowych, naprawiają ogrodzenie wokół obozu, koszą trawę i usuwają zarośla. - Żołnierze goszczą u nas już po raz trzeci i zawsze bardzo nas wspomagają wprowadzeniu prac po rządkowych. Tereny poobozowe, którymi zarządzamy są bardzo rozległe, mają ponad 30 hektarów i sami nie bylibyśmy w stanie zadbać o ten obszar - mówi Beata Madej, kustosz Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu.

Tym razem żołnierze oczyszczali również teren, który muzeum nabyło pod koniec ubiegłego roku. -19,2-hektarową działkę, na której mieściła się część Stalag 317/ VIII F, nabyliśmy od Agencji Mienia Wojskowego. Był tu Russenlager, czyli obóz, w którym przetrzymywano jeńców radzieckich, a do którego w 1944 r. trafiali powstańcy warszawscy. W obrębie tego terenu znajdował się tzw. szaberplac, czyli plac, na którym powstańcy spędzili pierwszą noc w obozie - gdzie ich rewidowano, odbierano im cenniejsze i niedozwolone przedmioty, a następnie ich ewidencjonowano. Podczas obecnie prowadzonych prac żołnierze odkryli pozostałości budynków gospodarczych, które podobnie jak cały ten obszar pokryte są gęstymi zaroślami. Oprócz nich na tym terenie znajdowały się jeszcze budynki m.in. administracyjne oraz latryny. W przyszłości~ po oczyszczeniu i uaktualnieniu infrastruktury informacyjnej, planujemy dołączyć ten obszar do ekspozycji - informuje Madej.

- Za każdym razem do Łambinowic przyjeżdża inna grupa żołnierzy zarówno z naszej brygady, jak i z Niemiec - po to, aby jak najwięcej osób - mogło poznać to miejsce. Jego historia jest ważna zarówno dla nas, jak - i dla naszych sąsiadów - mówi straszy kapral Dawid Sujka z 10. Opolskiej Brygady Logistycznej. – Dzięki wspólnym działaniom w tym miejscu zintegrowaliśmy się ze sobą i lepiej się poznaliśmy, nie tylko z wojskowego punktu widzenia. Nie chcę  wypowiadać się w imieniu pozostałych, ale mam wrażenie, że w nas wszystkich pojawiła się jakaś szczególna refleksja. Wiele lat temu byli tutaj i ginęli żołnierze tacy jak my, kierujący się tymi samymi wartościami i ideałami. To jest coś ponadnarodowego, ponadczasowego i pobyt tutaj umocnił w nas to przekonanie - dodaje wojskowy.

Żołnierz Bundeswehry: - Wspólna praca i opieka nad miejscem pamięci pokazała nam, że żołnierze polscy są fantastycznymi ludźmi, wolnymi od uprzedzeń. Jestem tutaj pierwszy raz i w ciągu kilku dni dowiedziałem się wielu nowych rzeczy - nie tylko o historii Łambinowic, ale też o Polakach. Uważam, że takie działania są bardzo ważne nie tylko ze względu na szacunek dla przeszłości, ale też budowanie nowej przyszłości.

Iza Gruszka, prezes Fundacji "Pamięć" koordynującej akcję, podkreśla, że służy ona również przełamywaniu stereotypów i wzajemnych uprzedzeń. - Nasza fundacja reprezentuje w Polsce Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi, organizację, która powstała już w 1919 r. i na zlecenie Rządu Federalnego Niemiec zajęła się poszukiwaniami grobów żołnierzy tego kraju, którzy walczyli na frontach I wojny światowej, a po kolejnej wojnie zbierała informacje na temat pochówków żołnierzy poległych w latach 1939-1945. Związek rozwinął swoją działalność na wielką skalę - obecnie pod jego opieką znajduje się ponad 800 cmentarzy w Europie i Afryce Północnej, w tym 13 w Polsce. W 1990 r., po przemianach politycznych w Polsce, nawiązał on współpracę z naszym krajem, a cztery lata później do życia została powołana nasza fundacja, która koordynuje na miejscu prace związku - wyjaśnia Gruszka.

Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi zajmuje się nie tylko odnajdywaniem pochówków niemieckich żołnierzy, ale też zakładaniem i utrzymywaniem cmentarzy, remontowaniem zdewastowanych nekropolii i ekshumacjami. Prowadzi również działalność edukacyjną i społeczną, która w Polsce cieszy się coraz większą popularnością. - W 2000 r. polscy i niemieccy żołnierze pojechali do Belgii, aby tam wspólnie pracować na cmentarzu żołnierzy niemieckich, a już rok później takie prace toczyły się w naszym kraju. Od tego momentu organizujemy cyklicznie takie akcje i zazwyczaj jest ich od 3 do 7 w roku. Na początku współdziałaliśmy z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i Ministerstwem Obrony Narodowej, ale po zlikwidowaniu rady w sierpniu ubiegłego roku jej obowiązki przejęło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz IPN i teraz te instytucje są naszymi partnerami - tłumaczy Gruszka.

Prezes Fundacji "Pamięć" przyznaje się, że początkowo towarzyszyły jej obawy, że akcja poniesie klęskę, ale rezultaty przeszły jej najśmielsze oczekiwania. - Stosunki polsko-niemieckie są bardzo naznaczone przez historię i pewnie zawsze będą skomplikowane. Tym bardziej cieszę się, że nasze działania spotykają się z tak entuzjastycznymi reakcjami Polaków. Nie przypominam sobie aktów wandalizmu i niszczenia niemieckich nagrobków, ludzie nie odreagowują przeszłości na miejscach pamięci, a jeśli się to zdarza, są to przypadki jednostkowe. Natomiast często zgłaszają się do nas ludzie, którzy informują nas o miejscach pochówku żołnierzy, sami tam regularnie chodzą i palą świeczki. Szacunek dla zmarłych jest silniejszy niż uprzedzenia - twierdzi Gruszka.


Źródło:
Gazeta Wyborcza Opole, nr 162(9072 ), 14 lipca 2017, str. 8

wstecz