Pamięć zachowana w artefaktach

Rozmowa z dr Violettą Rezler--Wasielewską, dyrektorem Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach

Czym dla Pani jest Muzeum?

Jest to niezwykłe muzeum, które jako jedyne w Polsce i Europie bada, pielęgnuje i popularyzuje wiedzę o jeńcach wojennych w obu systemach jenieckich – Wehrmachtu i NKWD w latach II wojny światowej. Szczególnie ważne dla nas są losy polskich jeńców wojennych, jak również żołnierzy Wojska Polskiego internowanych w tym czasie w krajach neutralnych. Nasza placówka prowadzi w tym obszarze działalność dokumentacyjną, naukową, edukacyjną, wystawienniczą oraz wydawniczą. Jednocześnie sprawujemy opiekę nad terenami po obozach jenieckich w Łambinowicach (do 1945 roku: Lamsdorf) oraz cmentarzami wojennymi tworzącymi Miejsce Pamięci Narodowej w Łambinowicach. To w związku z jego tragiczną przeszłością w czasie II wojny światowej, przed prawie 55 latami zostało założone nasze muzeum – by pamiętać i przestrzegać. Podczas tej wojny w Lamsdorf istniał bowiem jeden z największych w Europie jenieckich kompleksów obozowych Wehrmachtu, w którym spośród ok. 300 tys. żołnierzy koalicji antyhitlerowskiej straciło życie prawie 40 tys. osób. Jeniecka historia tego miejsca to jednak również czasy wcześniejsze. Podczas prusko-francuskiej (1870–1871) izolowani byli jeńcy francuscy, a w latach I wojny światowej – żołnierze państw Ententy, szeregowi i podoficerowie, głównie z armii rosyjskiej, rumuńskiej, włoskiej, serbskiej, francuskiej, brytyjskiej i belgijskiej. Jest także tragedia migrującej ludności cywilnej, która była tam izolowana po obu wojnach światowych. Każdy z tych obozów, istniejących – warto to podkreślić – w różnym czasie, pozostawił po sobie ślady w postaci grobów.

Państwa placówka zbiera, przechowuje i udostępnia liczne muzealia i archiwalia – są to głównie pamiątki związane z jeńcami wojennymi, przede wszystkim z okresu II wojny światowej. Który zbiór jest Pani najbliższy?

Najcenniejszym ze względu na wartość poznawczą o losach poszczególnych jeńców jest niewątpliwie Wehrmachtauskunftstelle für Kriegerverluste und Kriegsgefangene (Biuro Informacyjne Wehrmachtu ds. Strat Wojennych i Jeńców Wojennych). Zbiór ten składa się z tzw. list transportowych komendantur stalagów (obozów dla szeregowców i podoficerów) oraz oflagów (obozów oficerskich), tworzących niemiecki system jeniecki w latach II wojny światowej. Zawiera szczegółowe informacje, pozwalające zrekonstruować jenieckie losy: imię i nazwisko, narodowość jeńca, datę i miejsce urodzenia, imiona rodziców, stopień i przydział wojskowy, numer jeniecki, datę i miejsce wzięcia do niewoli, stan zdrowia oraz adnotacje o przeniesieniu z lub do innych obozów, zwolnieniu z niewoli, skierowaniu na roboty przymusowe, ucieczce lub zgonie. To na podstawie tych dokumentów muzeum udziela informacji rodzinom, które się do nas zwracają. Są to jednak informacje wyłącznie o faktach z życia jeńca. Świetnym uzupełnieniem ich jest zbiór korespondencji jeńców z rodzinami, przyjaciółmi, znajomymi w czasie II wojny światowej. O nim mogłabym powiedzieć: najbliższy mi, ponieważ mimo cenzury, pokazuje człowieka w ekstremalnych warunkach wojny: niewoli i okupacji, i bardzo wiele o nim mówi. Listy, kartki i przekazy pocztowe oficjalnej poczty jenieckiej na ogół na charakterystycznych blankietach, które jeńcom wolno było wysyłać i otrzymywać w określonej miesięcznie ilości, również dla nich samych oraz ich rodzin miały ogromną wartość. Gromadzone i pieczołowicie przechowywane w obozach, zabierane później w długie i wycieńczające marsze ewakuacyjne, docierały do domów, gdzie nierzadko dołączały do równie starannie zachowanej korespondencji z niewoli. Korespondencja ta pochodzi z różnych miejsc izolacji żołnierzy: dulagów, oflagów, stalagów i oddziałów roboczych. W skład tego zbioru wchodzi też poczta wewnątrzobozowa, która funkcjonowała z zachowaniem wszelkich pocztowych zasad w obrębie poszczególnych obozów jenieckich. Mamy tutaj kartki pocztowe, znaczki i datowniki wykonane przez jeńców ręcznie, najczęściej techniką drzeworytniczą przede wszystkim w oflagach: II C Woldenberg, II D Gross Born i VII A Murnau. Zbiory Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych należą do najcenniejszych i najbogatszych tego rodzaju w Polsce.

Co Panią szczególnie porusza w zachowanej korespondencji?

Największy ładunek emocji towarzyszy wzajemnej trosce piszących do siebie, np. małżonków. Jest widoczny już w nagłówkach listów, które rozpoczynają się od bardzo intymnych, czułych słów: najdroższa/y, najukochańsza/y, ukochana/y, najmilsza/y. Wzrusza korespondencja jeńców z dziećmi i odwrotnie. Niezgrabne jeszcze i przewracające się litery „Kochany Tatusiu”, a zaraz potem „U nas wszystko dobrze”, napisane zapewne z wysiłkiem niewprawną dziecięcą ręką i najprawdopodobniej ustalone z mamą, sporo mówią o kondycji człowieka i o wojnie. Te relacje ojciec-dziecko, ojciec-matka-dziecko, bo to mamy starały się, aby dzieci wiedziały jak najwięcej o swoich ojcach, a ojcowie o dzieciństwie synów, córek, o bezpowrotnie mijającym czasie, wiele uzmysławiają. W jednym z zachowanym listów z 1944 roku ojciec dopytuje swoją córkę, którą zostawił w domu jako nastolatkę, o postępy w nauce języków obcych i grze na pianinie. A ona mu opowiada: „Tatusiu, pracuję w szpitalu od rana do wieczora i bardzo się cieszę, kiedy w przerwie mogę zapalić papierosa”, na co on odpisuje: „Kochana córeczko, przepraszam, nie zauważyłem, że dorosłaś”. Kolekcja wojennej korespondencji to niezwykle wzruszająca część losów jenieckich, losów polskich rodzin.

W jaki sposób zdobywają Państwo zbiory?

Nasze muzeum działa od 1964 roku, więc pierwsze eksponaty otrzymywaliśmy jeszcze od samych byłych jeńców. Dzisiaj są wśród nas już tylko nieliczni. Jedynym sposobem na dotarcie do informacji o ich pobycie w niewoli oraz do pozostawionych przez nich dokumentów i pamiątek, pozostają członkowie ich rodzin. Dzięki ich świadomości i ofiarności możemy wzbogacić nasze zbiory o bezcenne materiały. Widzimy zainteresowanie wnuków i prawnuków, którzy chcą się czegoś dowiedzieć o wojennych losach swoich przodków. Prowadzimy więc akcję zbiórki pamiątek jenieckich, której celem jest uchronienie ich od zniszczenia oraz od zapomnienia o historii ludzi, z którymi były związane. To szczególnie ważne zadanie.

Co w zamian za przekazane dary otrzymują od Muzeum dobroczyńcy?

W naszym Muzeum pamiątki jenieckie otrzymują drugie życie: otaczamy je troską, oddajemy konserwacji i udostępniamy. W ten sposób stają się częścią naszego wspólnego dziedzictwa narodowego. Dla każdego z darczyńców przygotowujemy album, który zawiera kopie podarowanych nam dokumentów, zdjęć, przedmiotów, już z numerami inwentarzowymi i opisem. Gest ten, mimo że zapowiedziany, jest zawsze miłą niespodzianką i spotyka się z dużym uznaniem.

Czy jakaś pamiątka zaskoczyła Panią szczególnie?

Była taka rzecz: numerowany kawałek blachy z przynitowanymi rzemiennym paskiem i klamerką, czyli nieśmiertelnik, kojarzący się z wszystkim, tylko nie z damską biżuterią, którą był w Stalagu 344 Lamsdorf, w miejscu, do którego w październiku 1944 roku trafili żołnierze

z powstania warszawskiego. Radziecki jeniec przerobił tak, na damską bransoletkę, obozowy nieśmiertelnik z numerem 106811 Zofii Arcimowicz, sanitariuszki AK, ps. „Zula”, która zlecając przeróbkę, wykazała się ogromną odwagą, ponieważ powinna go była nosić w zupełnie inny sposób. Muszę przyznać, że nigdy dotąd, w żadnym muzeum, nie widziałam czegoś podobnego, aczkolwiek z relacji jeńców wiemy, iż nie był to jedyny egzemplarz.

W zbiorach Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych znajdują się obozowe zapiski Romana Bratnego, autora „Kolumbów. Rocznik 20” . Jak trafiły do Muzeum?

To było dzieło wyjątkowego przypadku i szczęścia. O pobycie autora jednej z najważniejszych pozycji naszej literatury w Stalagu 344 Lamsdorf wiedzieliśmy bardzo niewiele, więc otworzyła się przed nami szansa, o jakiej marzy każdy muzealnik i historyk. Na trop notatek natrafiłam, czytając wspomnienia Romana Bratnego, który trafił tutaj 8 października 1944 roku po upadku powstania warszawskiego. Podobnie jak i dla innych powstańców, Lamsdorf był dla niego obozem tymczasowym, zdążył jednak napisać tu wiersz pt. „Ołtarz”. Przypadkiem, od syna wspomnianej Zofii Arcimowicz, który przekazywał mi kolejne pamiątki po swojej matce, odnalezione w trakcie remontu domu, dostałam numer telefonu do Romana Bratnego, a właściwie jego żony, bo pisarz był już bardzo chory. Kontakt zaowocował spotkaniem, do którego doszło w warszawskiej kawiarni. Ku mojemu niedowierzaniu Ewa Bratna podarowała mi wtedy dla Muzeum, opisany we wspomnieniach męża, futerał z żołnierskiego koca wraz ze złożonym wpół 32-kartkowym brulionem i obozowym nieśmiertelnikiem z Lamsdorf. Niezwykła historia.

Ilu żołnierzy przeszło przez obozy jenieckie Lamsdorf w okresie II wojny światowej? Jakiej byli narodowości?

Było to ok. 300 tysięcy żołnierzy różnych narodowości. Największą grupę stanowili czerwonoarmiści. Lamsdorf stał dla nich miejscem eksterminacji. Śmiertelność w Russenlager była ogromna. Na podstawie sondażowej ekshumacji przeprowadzonej tuż po wojnie oceniono liczbę zmarłych z zimna, chorób i wycieńczenia na ok. 40 tys. Drugą grupą byli polscy jeńcy wojenni, którzy byli też pierwszymi jeńcami Lamsdorf. Trafiali tu od 3 września 1939 roku. Warto dodać, że oprócz żołnierzy w pierwszym okresie przetrzymywano tu krótko jeńców cywilnych. W jednym z nich znalazła się grupa ojców franciszkanów z klasztoru w Niepokalanowie z o. Maksymilianem Kolbe, późniejszym męczennikiem KL Auschwitz. Tylko do pierwszych dni października 1939 roku przeszło przez obóz ok. 43 tysięcy polskich żołnierzy. W połowie 1940 roku miejsce polskich jeńców wojennych skierowanych w większości do obozów w głębi Rzeszy zajęli jeńcy brytyjscy. Niebawem izolowano tu także żołnierzy innych armii walczących z III Rzeszą: francuskiej, belgijskiej, jugosłowiańskiej, greckiej i amerykańskiej. Ze względu na dużą liczebność Brytyjczyków, ok. 48 tysięcy, których przetrzymywano tu nieprzerwanie do końca wojny, obóz nazywano potocznie Britenlager.

W październiku 1944 roku trafili tutaj również powstańcy warszawscy – zarówno żołnierze, jak i ludność cywilna.

Była to druga fala polskich jeńców. Dla prawie 6 tysięcy powstańców warszawskich Stalag 344 Lamsdorf był obozem przejściowym. Wśród nich byli m.in. rotmistrz Witold Pilecki, ppłk Zygmunt Dobrowolski, ps. „Zyndram”, i inni wyżsi oficerowie Armii Krajowej oraz ludzie kultury, m.in. scenarzysta Jerzy Stefan Stawiński, pisarze Roman Bratny i Miron Białoszewski czy aktor Zdzisław Maklakiewicz. Materialnymi śladami tego obozu zachowanymi do dzisiaj są unikalne pozostałości baraków, widoczny z daleka hydrofor oraz baseny przeciwpożarowe. Przebywający w stalagu, powstańcy mimo krótkiego pobytu od 2 tygodni do 3 miesięcy, zapamiętali go jako jeden z najgorszych obozów, w którym doświadczyli głodu, zimna i szykan ze strony niemieckiej załogi obozowej. Traumatycznych przeżyć doznali już w czasie transportu do obozu oraz podczas przemarszu ze stacji kolejowej Lamsdorf do baraków, witani obelżywymi krzykami części miejscowej ludności. To tutaj rejestrowano ich, nadając jenieckie numery, selekcjonowano i kierowano do kolejnych obozów w głębi Rzeszy. Najpierw wywieziono oficerów, potem kobiety, dzieci, później podoficerów i żołnierzy szeregowych. Ostatni transport kolejowy wyruszył 20 stycznia 1945 roku. Nieliczni ranni i chorzy, niezdolni do marszu ewakuacyjnego, zostali w obozie do czasu wkroczenia oddziałów Armii Czerwonej, czy li do 17 marca 1945 roku. Nasze muzeum pielęgnuje pamięć o losach powstańców warszawskich od początku swojego istnienia. W 1997 roku z inicjatywy opolskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy AK odsłonięto na terenie byłego obozu jenieckiego w Łambinowicach granitowy Pomnik Powstańców Warszawskich – Jeńców Stalagu 344 Lamsdorf. Przy nim właśnie odbywają się uroczystości z okazji kolejnych rocznic wybuchu powstania warszawskiego lub rocznic pierwszych transportów powstańców do Lamsdorf. Dla mnie i pracowników muzeum te uroczystości to wyraz szacunku i podziękowania za ich odwagę i determinację. To także wyraz naszej świadomości. Pielęgnowanie pamięci o tych ludziach jest i będzie zawsze potrzebne, by uzmysławiać sobie wartość wolności i pokoju.


Źródło:
Kombatant, nr 5(341), maj 2019, str. 16-19

wstecz