Czego jeszcze nie wiemy o Pileckim? Wywiad z Piotrem Stankiem z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych

Rozmowa z dr Piotrem Stankiem z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych, autorem publikacji „Witold Pilecki. Jeniec wojenny nr 101892”.

„Nowiny Nyskie” – Czego jeszcze nie wiemy o Pileckim? Uznany za jednego z sześciu najodważniejszych antyhitlerowskiego podziemia w Europie, a określenie ”ochotnik do Auschwitz” jest już synonimem jego nazwiska.
- W wielu miejscach jest jeszcze dużo znaków zapytania m.in. jeśli chodzi o jego działalność przedwojenną. Dzisiaj możemy bardzo mocno domniemywać – prawie postawić twierdzenie - że Pilecki przed wojną – mimo że formalnie był w cywilu i spełniał się jako mąż, ojciec, posiadacz ziemski, to co najmniej od 1935 roku działał w polskim wywiadzie wojskowym na kresach wschodnich. Pilecki kojarzy się nieodłącznie z mundurem i wojskiem, ale chciał zostać artystą, a jeszcze bardziej rolnikiem. Wprowadził nowatorskie pomysły, nowe uprawy. Jako dobry zarządca przywrócił Sukurczom, majątkowi ziemskiemu dawną świetność. Niestety wyremontowany przez niego XVI-wieczny dworek został doszczętnie zburzony po wojnie przez Rosjan. Lata 1931–1939 były najspokojniejsze w jego życiu. Ożenił się z Marią Ostrowską. Wspólnie doczekali się dwójki dzieci – Zofii i Andrzeja. Mimo olbrzymiej ilości obowiązków udzielał się także społecznie - był naczelnikiem straży pożarnej, organizatorem i prezesem mleczarni, wspólnie z innymi rolnikami zakładał… kółka rolnicze. Ze względu na kreatywność i niespożytą energię był nazywany z sympatią „czortem”. Pilecki wraz ze swoją grupą kawalerii otrzymał rozkaz mobilizacyjny 26 sierpnia 1939 roku. Walczył pod Piotrkowem Trybunalskim i w rejonie Włodawy. Po kapitulacji dowództwa chciał dalej walczyć. Musiał zrzucić mundur i założyć cywilne ubranie, by „przestawić się na innego rodzaju walkę”. Z Janem Włodarkiewiczem współtworzył organizację Tajna Armia Polska. Był urodzonym konspiratorem: małomówny, wolący działać niż dyskutować, robił wrażenie kogoś zupełnie przeciętnego.

- Historycy cały czas spierają się o określenie „ochotnika do Auschwitz”… 
- Samo określenie bardzo spłyca tę historię, ale i Witold Pilecki nam nie pomógł, bo bardzo lakonicznie to potraktował w swoich licznych raportach. 
Pilecki chroniąc rodzinę – m.in. w procesie komunistycznym podawał różne wersje aresztowania. Niektórzy autorzy z licentią poeticą podeszli do tego momentu jego życia. Możemy przyjąć, że do tego aresztowania doszło 19 września 1940 r. Trzeba podkreślić, że w tamtym momencie niewiele jeszcze wiedziano o warunkach panujących w Auschwitz, bo działał dopiero od czerwca. Przebywający razem z Pileckim w oflagu Murnau powstaniec Brunon Wolosiuk tłumaczył, że Witold jako członek TAP-u otrzymał „zadanie wyjaśnienia sprawy obozu” i podjął decyzję, że musi naocznie przekonać się jak wygląda sytuacja w obozie oświęcimskim. Pierwszy raz w sierpniu Pilecki nie wszedł jednak do łapanki. Do aresztowania doszło więc 19 września 1940 roku na Żoliborzu, w mieszkaniu jego szwagierki, które było jednym z lokali kontrolowanych przez TAP. Mógł skorzystać z pomocy dozorcy – konspiratora, ale nie skorzystał z tego. Dotarł do Auschwitz w grupie 1705 więźniów z 21 na 22 września w tzw. drugim transporcie warszawskim. Już pierwszego dnia przeżył wstrząs, chociaż przygotowany był na najgorsze. Na oczach innych więźniów zakatowano 11 współwięźniów, a sam Pilecki stracił dwa zęby, które wybił mu obozowy kapo.

- W obozie przebywał jednak pod fałszywym nazwiskiem? 
- Pilecki przygotował fałszywe dokumenty, żeby nie narażać swojej rodziny. Wykorzystał dokumenty Tomasza Serafińskiego, który zginął w czasie kampanii 1939 roku, a Witold Pilecki przejął jego dokumenty, które tamten pozostawił w mieszkaniu pewnej pani stomatolog. Zakładał, że nie żyje, a więc mu nie zaszkodzi. Prawie wszyscy autorzy piszą, że kiedy Witold Pilecki uciekł z Auschwitz przez Bochnię „trafił na Serafińskiego”. Oczywiście doszło do tego spotkania. Pilecki wybrał Bochnię i Wiśnicz, gdzie mieszkał i działał w AK prawdziwy Serafiński, żeby go przeprosić i wyjaśnić. Po wojnie Serafińscy interweniowali u Cyrankiewicza, żeby ratować aresztowanego przez UB Pileckiego.

- W krótkiej rozmowie trudno zawrzeć nawet jedynie najważniejsze szczegóły działalności tej niezwykłej postaci, w tym przebywania w Lamsdorf, o którym Pan pisze w swojej publikacji. Czy są jednoznaczne informacje, dlaczego doszło do aresztowania Pileckiego? 
- Jest kilka wersji. Ja nie opowiadam się po żadnej, bo każda może być prawdopodobna. Wiedza na temat Pileckiego, którą bezpieka uzyskała z różnych źródeł, doprowadziła do jego aresztowania w 1947 roku. Bezpieka miała dojście do grupy Pileckiego nie tylko przez łączników, którzy byli aresztowani. Wykonano siatkę Pileckiego i ona się bardzo dobrze pokrywała ze stanem faktycznym, a więc UB miało naprawdę dobre dojścia. Po aresztowaniu Pilecki pisał, że jeśli kogoś karać śmiercią to jego a nie jego podkomendnych. W swingowanym, a jednocześnie pokazowym procesie tzw. grupy Witolda na ławie oskarżonych zasiadło 8 osób. W jego trakcie nie dopuszczono świadków obrony. W trakcie ostatniego widzenia ze szwagierką Witold wyznał wielokrotnie cytowane później słowa, że w porównaniu z mokotowskim więzieniem Oświęcim to była igraszka. Brutalne śledztwo trwało wiele miesięcy. Pilecki był torturowany prawdopodobnie jeszcze po zapadnięciu wyroku śmierci – miał wyrwane paznokcie, połamane kości. Po aresztowaniu napisał do otoczonego bardzo złą sławą komunistycznego zbrodniarza Różalskiego, który osobiście nadzorował śledztwo, poemat, aby tylko jego ukarać, a nie jego podkomendnych. I w sumie mu to wyszło, bo co prawda jeszcze dwóch oskarżonych otrzymało karę śmierci, ale zamieniono te wyroki na dożywocie i wszyscy wyszli u schyłku lat 50., a niektórzy dożyli początku lat dziewięćdziesiątych.

Egzekucja Witolda Pileckiego nastąpiła w maju 1948 roku wieczorem w mokotowskim więzieniu na Rakowieckiej. Był to strzał w tył głowy. O wykonaniu tego wyroku nie powiadomiono rodziny, która długo łudziła się, że Witold żyje tylko przewieziono go do innego więzienia, albo na Syberię. Miejsce pochówku rotmistrza jest nadal nieznane. Prawdopodobnie jest to dół na kompost już za płotem Cmentarza Wojskowego – dziś określany kwaterą „Ł” lub „łączką.#


Źródło:
https://nowinynyskie.com.pl/artykul/czego-jeszcze-nie-wiemy/1446941

wstecz