Wystawili operę w obozie jenieckim

Dowód, że w obozie II D Gross Born polscy jeńcy wystawili spektakl operowy oparty o dzieło Charlesa Gounoda „Faust”, reporter nto trzyma w ręku. Pani Violetta Rezler-Wasielewska, dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu, pozyskała go bardzo niedawno od Grzegorza Baczkowskiego, syna byłego jeńca i jednego z twórców tego niezwykłego spektaklu, Czesława Bączkowskiego. Jest nim pięknie wykonany pamiętnik z umieszczonymi na stronie tytułowej słowami „Noc Walpurgi”.

Jeńcy wystawili opowieść o Fauście, któremu szatan obiecuje miłość najwspanialszej i najpiękniejszej kobiety w dziejach. Istotną częścią spektaklu operowego był balet (właśnie on nosi tytuł „Noc Walpurgi”), który zapowiadał, że wspólnym uciechom Fausta i Małgorzaty nie będzie końca. W finale przedstawienia Małgorzata zostaje zbawiona (zaufała Bogu i jego aniołom), Faust - potępiony. Szatan nie dotrzymał słowa.

Jak notuje w książce o polskich teatrach jenieckich w Niemczech Stanisław Piekarski, prace nad „Faustem” trwały trzy miesiące i brało w nich udział ponad 130 osób. Balet był dziełem podporucznika Czesława Bączkowskiego, który dotąd specjalizował się głównie w tańcach ludowych. W obozie udało mu się jako choreografowi - mimo braku kobiet - stworzyć, jak pisze Piekarski - piękne, niesamowite dzieło baletowe.

- Twórcy spektaklu porwali się na coś, w czego powodzenie wielu jeńców nie wierzyło - podkreśla Violetta Rezler-Wasielewska. Wystawienie opery w obozie. l odnieśli sukces.

Obozowy spektakl musiał być niezwykle udany. Pochwalną dedykację wpisał Czesławowi Bączkowskiemu sam Leon Kruczkowski. Autor „Niemców”, dramaturg z ustaloną w historii literatury polskiej renomą, był w 1943 roku jeńcem tegoż obozu i reżyserem w działającym w nim Teatrze Symbolów. O „Nocy Walpurgi” pisał tak:

„Drogi Czesiu. Pozwolisz, że jako reżyser tej pierwszej opery w Teatrze Symbolów złożę Ci na tym miejscu wyrazy serdecznej podzięki za to, że swoją pracą pełną inwencji i polotu w tak wielkiej mierze przyczyniłeś się do świetności widowiska. Podziwiam Czesiu szczerze Twoją intuicję artystyczną, która pozwoliła Ci tak trafnie uchwycić koncepcję „naszego Fausta”. Wolną od tradycyjnego stylu operowego. Tak prostą w gruncie rzeczy, a odmładzającą ten - zdawało się - przeżyty już gatunek teatralny”.

Czesław Bączkowski był jeńcem czterech niemieckich obozów, Najdłużej przebywał właśnie w Gross Born. Do Polski wrócił w 1947 roku. Po wojnie ujawnionych w obozie pasji artystycznych nie kontynuował. Pracował w związkach zawodowych.

Nowe nabytki związane z wystawieniem opery przez jeńców są dla Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych darem niezwykle cennym. Dokumentują bowiem niezwykłe zjawisko, jakim był polski teatr w obozach jenieckich Wehrmachtu w latach 1939-1945. Czasem prezentowały się w jego ramach niewielkie grupy amatorskie, pospiesznie improwizując jakieś małe formy teatralne. Ale funkcjonowały także zorganizowane profesjonalnie grupy teatralne jak ów Teatr Symbolów - wystawiający m.in. „Fausta” - a działający w oflagach II B Arnswalde oraz II D Gross Born. Powstawały w jego ramach kompletne spektakle z afiszami, biletami wstępu (część dochodów przekazywano do kraju na pomoc dla ofiar wojny) i działającą w warunkach niewoli krytyką teatralną. Pójście do takiego teatru było dla jeńców prawdziwym świętem, na które wkładało się odczyszczony mundur i wyglansowane buty. Twórcom spektakli teatr pozwalał wyzwolić różne zdolności - aktorskie, literackie, plastyczne i muzyczne. Stłoczonej na co dzień w prymitywnych warunkach publiczności pomagał stworzyć iluzję normalnego życia i dawał chwile zapomnienia o przygnębiającej rzeczywistości za drutami.

- W teatr byli zaangażowani wszyscy możliwi specjaliści - podkreśla dyrektor Rezler-Wasielewska. - Artyści, ale także ci, którzy wcześniej ze sztuką nie mieli wiele wspólnego: aktorzy, reżyserzy, scenografowie, plastycy, muzycy, również krawcy, fryzjerzy, elektrycy, stolarze i przedstawiciele wielu innych zawodów.

Przypomnijmy, Teatr Symbolów rozpoczął działalność w obozie w Arnswalde (Choszczno) jeszcze w 1939 roku pod kierunkiem Witolda Korzeniowskiego. Pierwszy spektakl, rewię „Czym chata bogata” wystawiono 23 grudnia, a powtórzono w dwa dni świąt Bożego Narodzenia. W listopadzie 1940 roku wystawiono „Zemstę” Fredry, a na początku 1941 roku koncertowała na jego scenie orkiestra jazzowa. Tu miały swoje premiery spektakle m.in. „Dziadów” Mickiewicza i „Sędziów” Wyspiańskiego.

W maju 1942 jeńców polskich przeniesiono z Arnswalde do Gross Born (Kłomina), co oznaczało także przeprowadzkę Teatru Symbolów. W nowym miejscu grano m. in. „Zaczarowane koło” Rydla, „Uciekła mi przepióreczka” Żeromskiego oraz „Judasza z Kariothu” Rostworowskiego. Leon Kruczkowski reżyserował „Żołnierza królowej Madagaskaru”. 6 października 1943 miała miejsce premiera opery „Faust” (odbyło się 10 przedstawień dla blisko 5 tysięcy widzów). Ostatni spektakl - koncert rewia - odbył się jesienią 1944 roku. W styczniu 1945 obóz ewakuowano w głąb Niemiec.

Syn Czesława Bączkowskiego przekazał po zmarłym już ojcu nie tylko unikatowy pamiętnik, także obozowe partytury utworów muzycznych oraz zdjęcia z wystawianych w Gross Bom spektakli.

Ich pozyskanie to efekt prowadzonej przez CMJW od ubiegłego roku akcji gromadzenia pamiątek po jeńcach. Udało się ją sfinansować dzięki programowi „Miejsca pamięci narodowej” Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dzięki intensywnej akcji informacyjnej (ulotki, ogłoszenia w gazetach, informacje skierowane do środowisk kombatanckich w kraju oraz do środowisk polonijnych za granicą) udało się w tym czasie pozyskać ponad tysiąc obiektów pozostających dotychczas w prywatnych rękach. Z każdą z nich związana jest jakaś niezwykła historia. Akcja jest prowadzona nadal, bo wiele pamiątek znajduje się wciąż w prywatnych rękach. Często zapomnianych gdzieś na dnie szafy.

Centralne Muzeum Jeńców Wojennych cały czas czeka na przedmioty związane z okresem niewoli - dokumenty, korespondencję, rysunki, fotografie, ubrania - niezależnie od stanu ich zachowania.

- Wszystkie dary wzbogacą zbiory naszego muzeum - zapewnia dyrektor Rezler-Wasielewska. - Osoby zainteresowane przekazaniem pamiątek proszone są o kontakt osobisty, telefoniczny, listowny lub e-mailowy. Każda propozycja zostanie rozważona w możliwie krótkim czasie, zaś po zdigitalizowaniu obiektów darczyńcy, którzy wyrażą taką wolę otrzymają albumy z wizerunkami pamiątek wraz z ich zapisem cyfrowym.

Pani dyrektor podkreśla, że pozyskiwanie i ocalanie pamiątek jest tym ważniejsze, że coraz częściej są one narażone na zniszczenie.

- Czas robi swoje, często się zdarza, że jenieckie pamiątki trafiają w ręce osób, które nie mają już z nimi emocjonalnej więzi i już się nie troszczą o nie - mówi. -Jeśli trafią do jakiegoś pudła i znajdą się w piwnicy, to jest to często przedsionek do ich wyrzucenia. Niedawno otrzymaliśmy ze Stanów Zjednoczonych sporo listów jenieckich włożonych do jednej koperty. Były to listy żołnierza, który w latach 60., kiedy przebywał w Polsce, utrzymywał kontakty z naszym muzeum. List wysłany do niego z muzeum znalazł się w tym zbiorze, a w nim nazwa i adres CMJW. Pani Wiesława Posiad znalazła je na śmietniku w amerykańskim Wilmington. „Powyższe papiery znalazłam wyrzucone na śmietnik - napisała na niewielkiej karteczce dołączonej do zbioru - ponieważ są one związane z Łambinowicami. to pomyślałam, że może cośkolwiek przyda się w muzeum”. Kolekcja zawiera standardowe listy jenieckie - pełne troski o losy najbliższych. Autor między wierszami przemyca informacje, że nie do końca jest mu w obozie dobrze, próbując obejść obozową cenzurę. Proszę zwrócić uwagę, że w momencie, w którym już niemal nie ma żywych świadków II wojny światowej, coraz częściej przedmioty, takie jak owe znalezione na śmietniku listy, opowiadają ich historię. Staramy się, pozyskując przedmioty, odtworzyć także ich dzieje. Kiedy mamy w ręku sygnet wykonany z trzonka szczoteczki do zębów, staramy się ustalić, kto, gdzie i kiedy go zrobił. Historie opowiedziane przez darczyńców - zwykle dzieci i wnuków - są dla nas równie ważne, jak same przedmioty, które nam przekazują.


Źródło:
Nowa Trybuna Opolska, nr 302(7517), 30 grudnia 2017 - 1 stycznia 2018, str. 8

wstecz