Opolski ślad ojca Maksymiliana Kolbego

Już dzisiaj w łambinowickiej siedzibie Muzeum Jeńców Wojennych odbędzie się spotkanie z dr. Piotrem Stankiem na temat opolskiego śladu ojca Maksymiliana Kolbego. Dr Stanek jest kierownikiem działu naukowego muzeum i autorem książki o Tym świętym, w której poruszył wspomniany wątek internowania ojca Kolbego w niemieckim obozie przejściowym Dulag B Lamsdorf.

Wypełnić lukę

W dwóch trzecich biografii ojca Kolbego nie ma w ogóle informacji o tym, że przyszły święty trafił do obozu Lamsdorf. Jedyny obóz, który pojawia się w publikacjach to oczywiście Auschwitz, w którym zginął. - Na tych osiemdziesięciu stronach duży nacisk położyłem na 1939 rok, który był chyba najmniej znanym rokiem w życiu ojca Maksymiliana, ale jednocześnie chciałem pokazać postać całościowo. Przejrzałem wszystkie dotychczasowe biografie Kolbego, a było ich dziesięć, przejrzałem dokumenty w Niepokalanowie, bo zależało mi na książce dla szerokiego spektrum odbiorców – mówi autor publikacji.
Lamsdorf był obozem doraźnym. Tutaj franciszkanie nie byli fotografowani. Przebywali w tym miejscu od 19 do 23 września, co z kronikarską dokładnością jest zapisane. W drugim obozie byli co najmniej 12-krotnie fotografowani, a mimo to nie zachowała się żadna fotografia. 

Wizjoner mocno stąpający po ziemi
Ojciec Maksymilian Kolbe był niestrudzonym misjonarzem, wizjonerem. Jego krótkie, bo zaledwie 47-letnie życie obfitowało w nowatorskie pomysły i dokonania, które przerastały jego epokę, a w ich realizacji nie przeszkadzały ani przeciwności losu ani choroba (ojciec Kolbe miał jedno płuco, był gruźlikiem). To Jemu franciszkanie zawdzięczają powstanie słynnego dzisiaj klasztoru – wydawnictwa w Niepokalanowie, a także rozwój ich zgromadzenia w Japonii. W 1917 roku z Jego inicjatywy powstało Rycerstwo Niepokalanej, masowy ruch maryjny liczący obecnie 4 mln osób na całym świecie, a od 1922 r. był wydawany „Rycerz Niepokalanej”. Dzięki ojcu Kolbemu Niepokalanów stał się największym klasztorem katolickim na świecie (w momencie wybuchu II wojny światowej liczył 762 zakonników i kandydatów. W latach przedwojennych co roku do Niepokalanowa zgłaszało się 1800 mężczyzn, z których Kolbe wybierał 100. Oni wiedzieli na co się piszą, że ojciec Kolbe stawia przed nimi wysokie wymogi, a wojna nie poluzowała twardych reguł. - W Niepokalanowie udostępniono mi mnóstwo zeznań współbraci, bo każdy przecież Go znał. Wielu z nich złożyło swoje relacje już w 1945 roku. Są tam wątki z życia ojca Maksymiliana, które siłą rzeczy się nie zmieściły w mojej publikacji, ale też nie znalazły się w żadnej z obszerniejszych do tej pory wydanych – mówi dr Paweł Stanek. - Ojciec Maksymilian Kolbe jawi się w tym jako święty, ale też człowiek z krwi i kości, który miał też swoje wady, które musiał „przepracować”, musiał dojrzeć do niektórych rzeczy i nie wszystko mu się też udawało. Bez dwóch zdań był jednak człowiekiem przerastającym epokę, był wizjonerem twardo stąpającym po ziemi. Nieraz musiał sam hamować swój temperament, a był bardzo temperamentny. Za jego żarem, niestrudzoną pracą mogli nadążyć tylko najlepsi. Ojciec Kolbe pracował według zasady: ”Jeżeli mam dwie kromki chleba to jedną sprzedam i za to mogę wydać jeden dodatkowy numer „Rycerza”. Kupię lepszą maszynę drukarską, chociażbym przez trzy lata miał spać na desce i miałby padać na mnie deszcz”. Wysłał nawet dwóch współbraci na kurs pilotażu samolotów z myślą, że w przyszłości w ten sposób będą kolportowali gazetę. Z Jego inicjatywy do Niepokalanowa podprowadzono nawet bocznicę kolejową, żeby ładować gazetę na wagony. To nie był święty z obrazka. Był podwójnym doktorem – z filozofii i etyki, był wykładowcą w seminarium. Miał szerokie horyzonty, a przełożeni coraz bardziej bali się, dokąd one zaprowadzą. Nie łamał jednak ich zakazów – nakłaniał, przekonywał, ale był posłuszny – dodaje dr Stanek.

Oddał życie za współwięźnia
Autor publikacji oczywiście poświęca także dużo miejsca śmierci ojca Kolbego. – Istnieje dwadzieścia kilka relacji świadków apelu, na którym ojciec Kolbe poszedł dobrowolnie na śmierć głodową za ojca dwóch synów sierżanta Gajowniczka. Każdy ze świadków był w różnym wieku, stał w innym miejscu, ich relacje w drugorzędnych szczegółach nieco się różnią, ale jeśli chodzi o najważniejsze informacje wszyscy świadkowie są zgodni. Nigdzie nie było potwierdzenia słów, które później są dodawane jako rzekomo mające paść z ust ojca Kolbego, że on jest stary schorowany, więc chce się zamienić. Dopiero po tym kiedy wybrano dziesięciu więźniów do bunkra głodowego ojciec Kolbe wystąpił i powiedział, że CHCE tego. On nie prosił - on chciał. To już zakrawało na cud, że Niemcy zgodzili się na zamianę, bo przecież mógł zostać zakatowany od razu za to, że śmiał wystąpić z szeregu, mogli dołączyć do już wybranej dziesiątki. Tak jednak się nie stało. Te prawie 14 dni, które tam spędził mogły trwać dłużej. Niemcy byli jednak niecierpliwi, więc podano ojcu Kolbemu i trzem innym jeszcze żyjącym zastrzyk – dodaje dr Stanek.

Spotkanie z autorem publikacji o świętym ojcu Maksymilianie Kolbe rozpocznie się o godz. 17.00.


Źródło:
https://nowinynyskie.com.pl/artykul/opolski-slad-ojca-maksymiliana/933492

wstecz