Krewni jeńców brytyjskich pamiętają

Potomkowie jeńców z całego świata utrzymują kontakt z Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych. Nie tylko przyjeżdżają, szukając śladów krewnych, ale i przekazują pamiątki, aby im zapewnić „drugie życie”.

W pierwszej połowie września Centralne Muzeum Jeńców Wojennych odwiedzili dwukrotnie potomkowie brytyjskich jeńców. Wizyty rozpoczęli w miejscu pamięci na stacji kolejowej w Sowinie (do 1945 r. Annahof), skąd pieszo, śladami swoich przodków, dotarli do Starego Cmentarza Jenie ckiego, gdzie podczas obu wojen światowych byli chowani zmarli jeńcy brytyjscy. Udali się także na sąsiadujący z cmentarzem teren po byłym Stalagu VIII B (344) Lamsdorf. Spacer tzw. Aleją Kasztanową - drogą, którą przed niemal 80 laty żołnierze brytyjscy byli prowadzeni do obozu jenieckiego, dostarczył zwiedzającym wielu emocji.

W muzeum wysłuchali oni wykładów pracowników Działu Edukacji i Wystaw. O pracy przymusowej jeńców brytyjskich mówiła kierownik działu, dr Anna Wickiewicz, a o ich ewakuacji Sebastian Mikulec.

Potomkowie jeńców brytyjskich przyjeżdżają do Łambinowic z całego świata i stanowią najliczniejszą grupę gości, których przodkowie byli przetrzymywani w obozach jenieckich Lamsdorf. Wielu z nich dopiero w muzeum poznaje historię dziadków i ojców - w rodzinnych domach na ten temat na ogół się nie rozmawiało. Cieszy fakt, że niektóre osoby decydują się przekazać rodzinne pamiątki do zbiorów CMJW. Tak było podczas obu wrześniowych wizyt.

- Nietrudno było zauważyć, że pamięć o przodkach, którzy byli jeńcami w Lamsdorf, jest w naszych gościach bardzo żywa - mówi Magdalena Kruk-Kuchcińska, koordynator Sekcji Komunikacji i Wizerunku CMJW. - Ujawniają oni różne emocje. Czasem widzimy łzy wzruszenia, czasem radość, że przyjechali tu, gdzie ktoś bliski spędził część życia. I nie ma znaczenia, że nie mogą zobaczyć tamtego obozu, bo w miejscu, gdzie kiedyś był Stalag VIII B (344), dziś rośnie las. Przyjazd do Polski jest dla nich całą wyprawą (odwiedzają nie tylko Łambinowice, ale także np. Kraków i tamtejszy cmentarz wojskowy). To, że tę podróż podejmują, jest poniekąd dowodem, że pielęgnują pamięć o ojcach czy dziadkach. Są emocjonalnie związani także z pamiątkami po zwykle już nieżyjących bliskich. I właśnie po to, by te pamiątki nie zaginęły, nie poszły w zapomnienie, ale otrzymały „drugie życie”, przekazują je do naszego muzeum, do miejsca, skąd one pochodzą. To są dla nas niezwykle cenne eksponaty, które mówią o historii nie tylko tego miejsca, ale też historii jeńców i II wojny światowej.

Papierośnicę dostał w prezencie

Jedną z pamiątek, która w ostatnim czasie została do Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych przekazana, jest drewniana papierośnica z napisem Lamsdorf.

- Nawiązałam kontakt z rodziną jeńca i zapytałam czy zechcieliby przekazać ten niezwykły przedmiot do zbiorów muzeum. Ich pozytywna odpowiedź mile nas zaskoczyła mówi dr Anna Wickiewicz. - Papierośnica jest tym bardziej piękna i ciekawa, że została wykonana w całości z drewna. Jedynym elementem metalowym jest gwóźdź łączący część na papierosy z wieczkiem. To jest przedmiot niepowtarzalny. Bardzo ważne dla nas jest to, że papierośnica powstała tu, w obozie Lamsdorf, zaś ciekawe, że jej twórcą na pewno nie jest jeniec, do którego ona należała, czyli John Frederic Brodway. Rodzina twierdzi, że nie miał uzdolnień manualnych. Jest bardzo prawdopodobne, że dostał ją w prezencie, bo w obozie miał ważną rolę. Ponieważ znał języki - niemiecki, francuski. rosyjski - pełnił funkcję jeńca łącznikowego, który utrzymywał kontakty m.in. z Czerwonym Krzyżem.

Odłamek to też eksponat

Pamiątki bywają naprawdę niezwykłe. Bliscy angielskiego kaprala J. Jacksona przekazali do CMJW odłamek, który ów brytyjski żołnierz kilkadziesiąt lat nosił w ciele.

- Aż pięć lat J. Jackson spędził w stalagu Lamsdorf mówi Sebastian Mikulec. - Zanim dostał się do niewoli Wehrmachtu, został ranny w plecy podczas walk we Francji. Pocisk trafił go 20 czerwca 1940 r. Przeżył dzięki plecakowi, który zminimalizował uderzenie.

Z odłamkiem, który pozostał w ciele, J. Jackson żył do 1979 r. Wtedy musiał przejść operację, bo metal niebezpiecznie przesunął się z pleców w okolice szyi. Dokładnie w 78. rocznicę bitwy i zranienia został on nam podarowany. Wraz z odłamkiem otrzymaliśmy także fotografię, wykonaną w Lamsdorf. W chwili dostania się do niewoli (co nastąpiło w Arras, w północno-wschodniej Francji) J. Jackson miał zaledwie 21 lat. Służył w dywizji lekkiej piechoty z Durham (Durham Light Infantry). W niewoli pracował w kopalniach węgla na czarnym Śląsku, w rejonie Katowic.

Najgorszy był głód

Cennymi darami są także fotografie. Córka Williama Johna Maya przekazała muzeum 77 fotografii, głównie pokazujących kondukty pogrzebowe zmarłych jeńców w różnych oddziałach roboczych, ale także spektakle teatralne z ich udziałem

Historia Williama J. Maya jest również bardzo ciekawa ¨podkreśla dr Anna Wickiewicz. Przybył do Stalagu VIII B Lamsdorf w pierwszym transporcie jeńców brytyjskich,14 czerwca 1940 roku. Skierowano go - jak wielu jeńców do pracy w kopalni węgla. Jego przeżycia są przejmujące. Był bardzo uzdolniony manualnie. Jak zapamiętała i napisała nam jego córka, wyrzeźbił pięknego kota z bryły węgla. Jeden z Niemców - w zamian za rzeźbę - dał jeńcowi bochenek chleba. William bardzo się ucieszył i schował go pod czapkę, żeby zjeść chleb po powrocie do miejsca odpoczynku w pobliżu kopalni. Ale tam ten sam Niemiec strącił mu czapkę i bochenek zabrał.

- Jeniec - w relacjach spisanych przez córkę - nie ukrywał, że bardzo cierpiał z powodu głodu - dodaje pani doktor. - Któregoś dnia wygłodzeni jeńcy zdecydowali się nie wracać do oddalonej o dwie godziny drogi od miejsca odpoczynku kopalni. Nie mieli już sił. Niemcy zabili wtedy kilka starych koni i dali je głodnym mężczyznom do spożycia. Ci byli tak wygłodniali, że jedli surowe mięso. Te przeżycia zostawiły ślad na psychice Williama. Po wojnie zdarzało mu się  wspominała jego bratowa - głaskać chleb. A w lokalnej piekarni przesiadywał. wąchając jego zapach. Nie pozwalał też wyrzucać żadnej żywności, nawet obierków po ziemniakach.

William May wspomina także dobrego Niemca, który jemu i kilku kolegom pomógł się wydostać, kiedy w kopalni zawaliła się jedna ze ścian. Był też wdzięczny lokalnej polskiej ludności - jej narodowość podkreślał - za pomoc świadczoną jeńcom.

Inna kolekcja zdjęć jest darem syna Andrew Jackson Birda. Kanadyjczyk ten przekazał 55 fotografii, w tym 37 ze Stalagu II D Stargard (Kanadyjczycy w styczniu 1944 r. zostali tam przewiezieni z Łambinowic) i 18 ze Stalagu VIII B (344) Lamsdorf. Są tam fotografie wykonane podczas zawodów sportowych (boks, lekkoatletyka), spektakli teatralnych, pracy personelu medycznego oraz jeńców na łyżwach.

Muzeum prowadzi zbiórkę pamiątek jenieckich pn. „Ocalone pamiątki. zachowana pamięć”. Informacji na jej temat udziela Dział Zbiorów i Konserwacji CMJW, teI. 774343475, e-mail: zbiorkapamiatek@cmjw.pl.


Źródło:
Nowa Trybuna Opolska, nr 298 (7815), 22-23 grudnia 2018, str. 7

wstecz